Kolejny przystanek robimy w mieście Providence, stolicy stanu Rhode Island. Tym samym wkraczamy do Nowej Anglii, regionu osiedlonego przez europejskich emigrantów kilkaset lat temu. Nową Anglię tworzy sześć stanów: Rhode Island, Connecticut, Massachusetts, New Hampshire, Maine i Vermont. Kojarzycie film "Miss Agent" z Sandrą Bullock w roli głównej? Jeśli ktoś zapytałby mnie z czym kojarzy mi się Rhode Island jedynym skojarzeniem byłaby koleżanka głównej bohaterki, rudowłosa miss Rhode Island Cheryl Frasier. Szalona i zwariowana, w drugiej części filmu była jedną z głównych bohaterek. No cóż... zanim dotarłam do Providence, właśnie takie miałam skojrzenia:).
Providence odwiedziłam w sumie trzykrotnie, za każdym razem na tzw. "spontanie". Samo miasto jest bardzo przyjemne, dużo zieleni, mało tłumów i fajne centrum miasta, po którym spokojnie możemy spacerować. Miasto nie jest tak duże jak Nowy Jork czy Los Angeles ale ma swoją komunikację miejską i całkiem pokaźną studencką społeczność. Nie jest za to typowym "turystycznym targetem", nie ma tam zbyt wielu zabytków. W zasadzie nasuwa mi się porównanie z naszym rodzimym Krakowem, określiłabym je jako miasto typowo studenckie - znajduje się tam wiele szkół, na czele z tą najbardziej prestiżową należącą do ligi bluszczowej - Uniwersystetem Browna.
Niektóre z zabytków i miejsc wartych odwiedzenia to przede wszystkim:
* State House (określiłabym to jako urząd władzy stanowej lub budynek władzy publicznej)
* Uniwersytet Browna
* Muzeum Kulinarne
* centrum miasta - downtown
* Convention Center
Jeden dzień spokojnie wystarczy żeby obejść miasto na piechotę, zaliczając wszystkie ważniejsze punkty. Bardzo dobrze rozwinięta jest sieć ścieżek, dróżek gdzie można spacerować. Miasto jest dobrze oznakowane, znajduje się wiele tabliczek informujących o punktach turystycznych i szlakach. Na pewno nie da rady się zgubić.
komunikacja miejska w Providence |
Po przyjeździe do miasta i zaparkowaniu w centrum rozpoczęliśmy od downtown. Ciekawy jest design hotelu The Westin. Jest jednym z lepszych w mieście, posiada cztery gwiazdki a za noc trzeba zapłacić kilaset dolarów. Niemniej budynek robi imponujące wrażenie.
Tuż przy hotelu, który notabene znajduje się w samym centrum miasta postawione są tablice informacyjne kierujące nas m.in do State House czy wschodniej części miasta. Kierujemy się więc według nich na State House. Ciężko przetłumaczyć samą nazwę budynku. State House znajdują się we wszystkich stolicach stanowych. Są to budynki władzy publicznej, stanowej. Zazwyczaj mają historyczną, neoklasyczną budowę i kilkaset lat na koncie. Ten w Providence, jest drugim w historii miasta budynkiem władzy publicznej powstałym na przełomie XIX i XX wieku. Przed wejściem do budynku po prawej stronie znajduje się posąg Theodora F. Green'a - amerykańskiego senatora pochodzącego z Rhode Island . Był Demokratą, żył 99 lat i z wykształcenia był prawnikiem. Za wszystkie jego zasługi dla stanu Rhode Island zdecydowano się stworzyć pomnik upamiętniający jego osobę.
State House z oddali |
fasada budynku |
pomnik - Theodor F. Green |
Po południu spacerując po mieście warto zajrzeć do Providence Mall - wielkiego centrum handlowego,
które mieści się nieopodal State House. Jest na prawdę ogromne, ma kilka pięter i wszystkie sklepy o jakich można tylko pomyśleć - Abercrombie & Fitch, Hollister, Forever21, Urban Outfitters, Footlocker, Zara i wiele innych. W drodze powrotnej zdecydowaliśmy się wejść do Food Court czyli działu z restauracjami i knajpkami na najlepsze lody na świecie Ben&Jerry's. Wielka szkoda, że nie są dostępne w Polsce (jeśli jednak będziecie za granicą warto rozejrzeć się czy nie ma ich dostępnych, można je dostać u większości naszych zachodnich sąsiadów). Marka ta jest popularna na całym świecie, zasłynęła z niezwykłych połączeń smakowych i nazw (np. Berry Voluntary, Cherry Garcia, Cookie Dough, Boston CreamPie, Miami Slice, Volun-tiramisu, Caramel Hat Trick). Smaków jest tak wiele, że ciężko byłoby wymienić je tu wszystkie. Co chwilę pojawiają się nowe, limitowane edycje. Fabryka Ben&Jerry's mieści się w stanie Vermont i można ją zwiedzać. Za wstęp oczywiście pobierana jest opłata, ale będąc w środku dostajemy mnóstwo samplerów smakowych i możemy próbować lodów o nawet najdziwniejszych smakach. Bardzo żałuję, że nie udało mi się dotrzeć do tej fabryki bo podobno jest to niezła atrakcja. Dla osób zainteresowanych lodami polecam wejść na ich oficjalną stronę tutaj i zapoznać się z oferowanymi smakami.
stoisko Ben&Jerry's w Providence Mall |
source: http://mybenandjerrys.blogspot.com/p/flavours.html |
Będąc w lodowym, siódmym niebie ruszyliśmy dalej na dłuższy spacer. Przeszliśmy przez jeden z najstarszych mostów w Rhode Island mijając po drodze Rhode Island School of Design. To jedna z lepszych i bardziej prestiżowych szkół związanych z kierunkami projektowymi, szczególnie modą. Uczelnia jest spora, oddziały znajdują się w różnych częściach miasta.
mosiężna tablica na jednym z najstarszych mostów w Providence |
widok z jednego z mostów, po prawej stronie budynek Rhode Island School of Design |
logo szkoły projektowej |
widok na część downtown z przed wejścia do galerii handlowej Providence Mall, w środku gmach szpitalu stanowego |
Nieopodal znajduje się też Convention Center. Budynki tego typu są w każdym większym mieście. W nich organizowane są różnego rodzaju konwencje, wystawy, zebrania - dla osób prywatnych ale też i firm. Duża powierzchnia i liczne sale powodują, że większość zgromadzeń i organizacja olbrzymich imprez nie stanowi problemu.
wejście do Convention Center |
Aby dojść do Uniwersytetu Browna należy przejść spory kawałek. Kampus jest oddalony od centrum około 2 km. Ale wartość pójść i zobaczyć jak wygląda. Z ciekawostek aktorka grająca Hermionę w Harrym Potterze - Emma Watson podjęła właśnie studia na Uniwersytecie Browna. Cóż takie, życie bogacza :) może sobie na to pozwolić. Szkoły należące do ligi bluszczowej to prywatne uczelnie, w których wpisowe i czesne opiewają na olbrzymie kilkudziesięciotysięczne sumy. Sam kampus jest ogromny, składa się z wielu budynków na kilku ulicach. Większość z nich utrzymana jest w podobnym stylu - starych, ceglastych budynków. Imponujące wrażenie zrobiło na mnie centrum sportowe, akurat trafiliśmy na dzień otwarty - w którym przyjmowano przyszłych studentów do klubów sportowych. Odbywały się pomiary i testowano ich sprawność fizyczną.
Wracając do samochodu zapytaliśmy jakąś młodą dziewczynę, która nas mijała czy można coś ciekawego jeszcze zobaczyć - muzea, wystawy itd. Powiedziała nam o Muzeum Sztuki Kulinarnej. Wsiedliśmy więc w samochód i po dziesięciu minutach drogi, znaleźliśmy się na terenie Johnson & Wales University. Do samego muzeum nie można wnosić aparatu więc nie posiadam zdjęć ze środka ale przynajmniej zobaczcie jak prezentuje się z zewnątrz. Muzeum zawiera wystawy zawierające historyczny wystrój kuchni, opakowania produktów, kampanie reklamowe, fotografie, książki kucharskie. Jednym słowem - "oddaj fartucha" :) ciekawe i godne polecenia miejsce. Jeśli jesteście zainteresowani na oficjalnej stronie muzeum tutaj możecie obejrzeć zdjęcia przedstawiające część ekspozycji.
w drodze do muzeum |
wejście do muzem |
W zasadzie atrakcji starczyło na cały dzień, w drodze powrotnej mijaliśmy Boston, którego panorama, mosty i tunele są bardzo ciekawe.
panorama Bostonu w drodze powrotnej - widok z autostrady |
przejazd przez most |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz